Już jest wiosna. Przyroda budzi się do życia – drzewa i krzewy wypuszczają pąki, rozkwitają pierwsze kwiaty, na świat przychodzą młode dzikich zwierząt. Obecnie musimy przyglądać się tym zmianom zza szklanej szyby. W przypadku dzikiej flory i fauny taki dystans jest wręcz wskazany. Zwłaszcza jeżeli chodzi o nowo narodzone stworzenia t.j. zające, sarny i ptaki. Poruszeni widokiem porzuconego, bezbronnego malca mamy ochotę dać mu schronienie. Niestety w ten sposób, pomimo jak najlepszych intencji, możemy mu tylko zaszkodzić. Nie bez powodu przebywa on sam.
Młode zające większość czasu spędzają w ukryciu, w kotlinkach, gdzie nie są narażone na ataki drapieżników. Matka odwiedza swoje potomstwo tylko dwa razy dziennie, aby je nakarmić. Podobnie zachowuje się samica sarny, która dogląda swoich dzieci jedynie w porze karmienia. Maksymalnie skraca ona czas na opiekę nad potomstwem, aby nie przekazać im swojego zapachu. Ten z łatwością byłby wyczuwalny przez drapieżne zwierzęta. Często mamy do czynienia z osamotnionym pisklęciem, np. sroki, kawki, czy pustułki. Są to tak zwane podloty. Przesiadują one zazwyczaj nieopodal swoich gniazd i uczą się sztuki latania.
Zabierając młode zwierzę ze swojego naturalnego środowiska uniemożliwiamy mu usamodzielnienie się i wejście w dorosłość. Dlatego zanim będziemy chcieli pomóc takiemu malcowi, zastanówmy się czy faktycznie tej pomocy potrzebuje.
Zachowując odpowiedni dystans, sprawdźmy, czy stworzenie nie jest poturbowane lub ranne.
Rozejrzyjmy się, czy nieopodal nie znajduje się martwa matka młodych.
Oceńmy, czy miejsce bytowania zwierzęcia jest dla niego bezpieczne.
W razie jakichkolwiek wątpliwości lub obaw warto skonsultować się ze specjalistą do spraw dzikich zwierząt – leśnikiem, weterynarzem, pracownikiem zoo.